Pierwszy własny, a czwarty z kolei ogród eksperymentalny i edukacyjny fundacji Organizacja Ogrodów Polskich,
Czas: zakładany od stycznia 2021 r. i prowadzony nadal w dniu publikacji niniejszego sprawozdania
Powierzchnia: 6 635 (7 465) m2
Warunki: gleba dość jednolita, żyzna i głęboka, ale z podeszwą płużną, świeża, pylasta i dość zwięzła, ale nie bardzo gliniasta, łatwo uplastyczniająca się
Projektant: Jakub Gardner
Gospodarze ogrodu: Jakub Gardner & Guter






Stan zastany i historia
Działka położona jest na peryferiach, ale jeszcze w granicach administracyjnych Krakowa. Ruszcza to dawna wieś podkrakowska, włączona do miasta w latach 50.. Takie też jest otoczenie naszej działki – wiejskie. W większości to tereny rolne, rozproszona zabudowa jednorodzinna.

Działka położona jest w przytulnym anturażu a przede wszystkim dość osłonięta od wiatru. W bezpośrednim sąsiedztwie mamy wał kolejowy, który zarasta dziką robinią, wierzbą, jeżyną i nawłocią. Co jakiś czas kolejowcy wycinają to do zera.
Od strony ulicy mamy dziki zagajnik, składający się głównie z topoli osiki, robinii, jesiona pensylwańskiego – nic szczególnie szlachetnego. Z trzeciej strony mamy wewnętrzną drogę dojazdową, z której korzystają też sąsiedzi na zasadzie służebności, za drogą pas drzew oddzielający nas od łąki i dalej paru sąsiadów z domami jednorodzinnymi.

Pokrycie gruntu w momencie, kiedy się tu pojawiliśmy, w większości stanowiła łąka trawiasta, przerastająca od strony wału jeżyną i nawłocią, w niektórych miejscach pokrzywą.








Działka przez wiele lat była wykorzystywana jako pole uprawne a później pastwisko dla koni. W ogóle była swobodnie wykorzystywana na różne sposoby przez wiele osób z sąsiedztwa, nie zawsze do końca wiadomo kogo. Głównie jako dzikie śmietnisko. Ponieważ droga wewnętrzna nie jest oświetlona, nocami przyjeżdżają tu ludzie wyrzucać różne rzeczy. Nierzadko zdarzają się też kradzieże i akty wandalizmu, czego sami już doświadczyliśmy.

Czasami sąsiedzi pozwalali sobie na różne samowolne akcje, jak regulowanie łąki przez koszenie w szczycie sezonu w swoim zakresie lub jej jesienne czy wiosenne wypalanie, aby np. było widać jak lisy podchodzą do kurnika. Musieliśmy wyraźnie zaprotestować i zabronić kontynuowania takich praktyk.

W pasie między rowem odwadniającym a ulicą znajdowała się koszmarna ilość betonów, często ze sterczącymi z nich drutami, kawałków asfaltu, trylinek, kostek, opon, butelek i innych odpadów.
W części południowej naszej działki znajdowały się wielkie hałdy gruzów o wielkości od małych kawałków cegieł sklejonych zaprawą z pokruszoną glazurą po kilkutonowe bloki betonowe czy rozerwane słupy elektryczne. Wszystko to było przerośnięte chaszczami różnego rodzaju.

Istotnym elementem obecności na działce są dźwięki. Ponieważ ziemia zlokalizowana jest dość daleko od stałego poziomu szumu miejskiego jaki panuje bliżej centrum, generalnie jest tu dość cicho. Przez to zauważa się każdy głośniejszy dźwięk, który przerywa ciszę.
Odremontowana trasa Igołomska jest dość blisko, aby wygodnie dojechać, a dość daleko, żeby bardzo nie przeszkadzał hałas ruchu ulicznego – chociaż też nie jest tak, że nie słychać go zupełnie, szczególnie zimą. Nasza gminna droga dojazdowa jest głośniejsza, zwłaszcza wieczorami, z początku każdy przejeżdżający samochód daje się odnotować.
Znacznie głośniejsza jest linia kolejowa, po której poruszają się głównie pociągi towarowe, czasem kilka, czasem kilkanaście dziennie a także w nocy. Słyszalne są też małe samoloty latające nad okolicą, ponieważ niedaleko znajduje się lotnisko Pobiednik – ale takie atrakcje to już tylko w dzień.

Przez 3 lata naszej obecności tutaj odnotowaliśmy też różne problemy z lokalnymi mini powodziami. Woda potrafi mocno wezbrać i dłuższą chwilę stać po deszczu, a bywały niemałe ulewy.



Także rów czasem wylewa, zwłaszcza, że paręnaście metrów dalej jest kanał betonowy, któremu zdarza się zapychać.


Ciągle pojawiają się jakieś nowe informacje, każdy rok i pora roku przynosi coś nowego. A na razie nie jesteśmy też tu codziennie, aby monitorować wszystkie zmiany i wydarzenia. Jednak cierpliwie uczymy się tego terenu, ponieważ tylko dzięki głębokiej wiedzy będziemy w stanie wymyślić mądre zagospodarowanie.
Zabezpieczenie własności ziemi dla OOP
Działka obecnie nie jest jeszcze własnością fundacji OOP, na razie użytkujemy ją na zasadzie użyczenia.

Właściciel zgadza się z celami naszej organizacji i popiera je. Przekazał nam swoja ziemię do pełnej dyspozycji wierząc, że stworzymy tu pokazowy ogród edukacyjny i eksperymentalny, zgodnie z naszą misją i wartościami. Gdybyśmy nie dotrzymali słowa, umówiliśmy się, że może zerwać wiążącą nas umowę.
Po śmierci właściciela fundacja stanie się posiadaczem samoistnym nieruchomości, a po upływie 30 lat właścicielem (na podstawie prawa zasiedzenia).
Taka formuła prawna została przez nas zaproponowana jako gwarancja dla właściciela, że jego działka naprawdę będzie służyć celom, które zdecydował się poprzeć, oddając nam ją w użytkowanie. My z kolei mając pewność, że nie sprzeniewierzymy się naszym postanowieniom oraz wielowiekową perspektywę czasową przed sobą, nie spieszymy się do posiadania aktu własności.
Jako twórcy ogrodów, projektanci i przyjaciele wielu projektantów, pracujemy blisko z drugim człowiekiem. Nasza praca od początku opiera się na wzajemnym zaufaniu i życzliwości. Wchodzimy do domu naszego klienta, poznajemy jego bliskich, ich marzenia, preferencje i antypatie. Pracujemy z oddaniem dla ich przyjemności i komfortu. Budujemy dla nich i razem z nimi ciepłe, przyjazne i zdrowe otoczenie codziennego życia.
Aby wykonać swoją pracę nie mniej niż Doskonale, wkładamy w nią swoją wrażliwość i serce. Operujemy z efemerycznym pięknem zaklętym w zmienności sezonów i pleciemy dobro z niuansów, takich jak uważność, zrozumienie i oddanie. Z takich niuansów utkane są nasze długoterminowe relacje – z klientami, partnerami i podopiecznymi.
Porozumienie jakie zawarliśmy z właścicielem wiąże obie strony honorowo. Jest wyrazem wyznawanych przez nas wartości, na jakich opieramy relacje z ludźmi: lojalności, słowności i uczciwości. Akt tego porozumienia jest obustronną deklaracją wiary w świat, w jakim chcemy żyć i jego żywym urzeczywistnieniem. Takie rzeczy są możliwe, bo my je robimy – i Ty też możesz.
W czasach deficytu zaufania, uznajemy nasze działanie za bezcenne świadectwo i drogowskaz.

Pierwsze kroki na działce
Pierwszą czynnością jaką wykonaliśmy, było zatrudnienie geodety, wykonanie cyfrowej mapy do celów projektowych i wytyczenie granic, aby przekonać się, gdzie dokładnie zaczyna się i kończy nasza ziemia.
Od 2021 r. nasze główne zajęcie to porządkowanie i sprzątanie oraz cierpliwe uczenie się tego terenu. Wiedząc, że nie musimy się nigdzie spieszyć, działamy w swoim tempie, zależnym od aktualnych możliwości czasowych i finansowych. Obserwujemy jak teren zachowuje się w każdej porze roku. Poznajemy sąsiadów i dajemy się poznać im. Zaznaczamy swoją obecność, starając się przerwać śmieciową i grabieżczą historię tego miejsca.

Zaaranżowaliśmy w zacisznym miejscu najprostszy krąg ogniskowy, tworząc pierwsze miejsce rekreacji i pretekst do częstszych wizyt. Szybko przekonaliśmy się, że na tym etapie musimy wszystko tworzyć bardzo prosto i oszczędne – wandaloodpornie.



Na placu znajdowała się już wylewka betonowa o powierzchni ok. 35 m2, więc wykorzystaliśmy ją jako płytę pod postawienie garażu blaszanego, jako magazynku i warsztatu.


Niestety płyta została wykonana przez poprzednich właścicieli bardzo nisko względem otaczającego terenu, wiec pojawiły się komplikacje związane z ukształtowaniem terenu wokół niej tak, aby nie była zalewana podczas deszczów. Niemniej wykonaliśmy dojazd do garażu, mały plac techniczny i opaskę z kruszonego kamienia – przyjemnego kolorystycznie porfiru z Zalasu.
Prace ziemne
Przez minione 3 lata trzy razy wynajęliśmy koparki i ładowarki, aby wykonać porządkowe modelowanie ziemi, rozwieźć hałdy, wyrównać teren.



Odgruzowaliśmy i rozpoczęliśmy proces oczyszczenia obszarów, które mogą być w przyszłości przeznaczone na uprawę roślin ogrodowych.

Wzdłuż jednej granicy istniały przegłębienia, które mogliśmy wykorzystać i zasypać, aby zutylizować masy ziemi z gruzem. Nasypaliśmy też wzdłuż dwóch granic niewysokie wały, które z czasem, po obsadzeniu roślinnością będą skuteczniejszą zaporą przed wiatrem i dźwiękami.



Przez lata nasze pole było orane po obwodzie i do środka, co sprawiło, że uformowało się całe w długi i bardzo łagodny pagórek, z małym ale wyraźnym wałkiem na środku. Z kolei po brzegach teren pola był zaniżony. Korzystając z koparki przesunęliśmy ten podniesiony wałek w zaniżenia i wykonaliśmy zgrubną niwelację.
Efekt wyszedł niezbyt dobry, a to dlatego, że na koniec operacji zaczęło dość mocno padać. Spieszyliśmy się, żeby przerobić pracę, którą zaczęliśmy, bo następnego dnia maszyna była oddawana. Grunt się uplastycznił i zamienił w galaretę. Przenieśliśmy masy ziemne, ale w trakcie ich niwelacji dość się to rozwaliło i zostały straszne koleiny.


Innym razem wyczyściliśmy rów melioracyjny, nadaliśmy mu nieco bardziej romantyczny charakter i uformowaliśmy duże, płaskie poletko, na które może swobodnie wylewać podczas ulewnych opadów, ale także podsiąkowo zasilać glebę w wodę, aby bardziej nadawała się do uprawy pewnych roślin.




Aby móc swobodnie przekraczać rów, z odgrzebanych gruzów zbudowaliśmy mostki i kamienie przejściowe. Póki co wygląda to dość żałośnie, ale może z czasem jak te materiały spatynują, to się obronią. Albo wykonamy jakieś maskowanie. Niemniej na razie wykorzystaliśmy w jakimś stopniu posiadany materiał recyklingowy.



Wykopaliśmy także mały zbiornik zespolony z rowem, aby mieć bardziej stały dostęp do wody, ponieważ latem rów wysycha a my nie mamy póki co żadnego ujęcia – studni czy wodociągu. W tym samym celu zbieramy też deszczówkę z dachu garażu.

To oczko wodne lub maleńki staw pełni więc rolę deszczowni, w której zawsze jest woda, tym bardziej że gleba w tym miejscu jest gliniasta i nieprzepuszczalna. Podczas wykopu widać było na niej wyraźnie niebieskawe oglejenie, wynikające z wieloletniego wysokiego poziomu wód gruntowych. To oczywiście nie jest zaskakujące w bliskim towarzystwie rowu melioracyjnego zbudowanego w czasie PRL.
Z urobku z wykopu oczka oraz najczystszej (tzn. zawierającej stosunkowo mało śmieci) ziemi jaką mieliśmy nadal w nadmiarze, usypaliśmy w pobliżu lasku kilka kometo-kształtnych pagórków o stosunkowo stromych stokach. Zasypaliśmy je następnie warstwą ok. 20 cm piasku rzecznego. Powstały jako osłona wizualna, aranżacja estetyczna i poletko doświadczalne do uprawy roślin bylinowych.




Piasek wykorzystaliśmy także, aby w lasku wykonać drogę spacerową i zróżnicować tym samym rodzaj podłoży, zwiększając możliwości uprawy różnych roślin. Uznaliśmy w obu przypadkach, że to będzie najlepsza metoda stworzenia interesującej mozaiki, pozwalającej zwiększyć różnorodność. Skoro nasza ziemia rodzima jest raczej pylasto gliniasta, to piasek uzupełnia jej braki.


Po wykonaniu przemieszczeń mas ziemnych, kiedy nabraliśmy przekonania, że nie będziemy już musieli poruszać się po polu ciężkim sprzętem, zaczęliśmy szukać w okolicy rolnika, który mógłby pomóc nam z uprawą pola.
Uprawa gleby
Przez pierwsze 2 lata kosiliśmy łąkę 2x w roku, aby przekonać się, że jeżyna i nawłoć są bardzo odporne i świetnie odrastają. W tych dwóch roślinach widzimy największe zagrożenie dla potencjalnych upraw, jakie w przyszłości widzielibyśmy w ogrodzie – szczególnie dla łąk kwietnych, które takie wysokie i agresywne gatunki zaduszą. Uznaliśmy, że trzeba pozbyć się ich wykorzystując najpierw zabiegi uprawowe, a dopiero później regularne koszenie.



Wiosną trzeciego roku (czyli w 2024.) zaoraliśmy prawie całą powierzchnię pola, odwracając zwartą darń korzeniami do góry i powodując tym samym zagnicie wszystkich części zielonych.
Traktor nie był zbyt ciężki. Miał spory problem z wykonaniem tego zadania, ponieważ na głębokości ok. 20 cm występowała silnie zbita podeszwa płużna. Pług nie wchodził głębiej, ślizgał się po niej. W tamtym momencie po prostu to zaobserwowaliśmy i jeszcze nie wyciągnęliśmy wniosków.
Powierzchnia działki po operacji była bardzo nierówna. Duże płaty odwróconej darni tworzyły góry i doliny, ale udało się zrobić to jak należy – cała zrośnięta korzeniami darnina została odwrócona.
Latem, kiedy darń przygniła i łąka zaczęła odrastać, zaangażowaliśmy innego rolnika, który wjechał do nas nieco cięższym sprzętem z agregatem uprawowym złożonym z podwójnej brony talerzowej i wału rurowego. Dzięki temu powierzchnia pola w jakimś stopniu wyrównała się.

Umówiliśmy się, że przyjedzie jeszcze raz jesienią, aby wykonać ostateczną niwelację. Zadeklarował, że pole będzie jak stół. To byłoby korzystne ze względu na swobodny, poprzeczy przepływ wody po powierzchni działki, zgodnie z naturalnymi różnicami wysokości między granicami. Przy obecnych górach i dolinach ten przepływ jest zaburzony i są miejsca gdzie woda zbyt długo stoi.


Kolejna uprawa broną talerzową jednak nie rozwiązałaby problemu podeszwy płużnej. Ponieważ mamy zamiar sadzić w ogrodzie różnorodne drzewa i krzewy, to po dłuższym przemyśleniu tematu uznaliśmy, że rośliny będą miały znacznie lepsze warunki jeśli tą zbitą warstwę skruszymy głęboszem. Nasz nowy rolnik ma głębosz, jednak jest bardzo zapracowany ze swoimi bieżącymi zadaniami i w dniu pisania tego sprawozdania czekamy już trzeci miesiąc aż przyjedzie.

To jest w ogóle dość duży problem, z którym stykamy się zarówno w praktyce zawodowej jak i teraz z naszą działką, że bardzo trudno kupić usługę związaną z uprawą pola. Rolnicy są bardzo zapracowani, często w dzień pracują gdzieś na etat a pola uprawiają wieczorami lub w weekendy. Swoich maszyn nikomu nie pozwolą prowadzić, wiec o wynajmie sprzętu kiedy nie jest używany nie ma mowy. Wypożyczalnie maszyn z kolei nie dysponują sprzętem rolnym. Zaprzyjaźnione firmy ogrodnicze, które mają traktory, nie mają z kolei maszyn do uprawy, zresztą są to zwykle maszyny komunalne, za lekkie do naszych potrzeb.


Glebogryzarka ogrodowa wykonuje pracę uprawową na głębokości 10 cm, max 15-20 cm, i nie ma dość siły, żeby poradzić sobie ze zrośniętą darnią. Użyjemy jej jako ostateczny szlif, na sam koniec, ale na tym etapie potrzebujemy maszyny, która jest w stanie swoim ciężarem i mocą przemieszczać masy ziemne po polu, zawlec je, aby wyrównać powierzchnię. Więc czekamy, może po nowym roku aktualnie współpracujący rolnik znajdzie dla nas czas.
Bezcenne gałęzie, konary i patyki
Wyczyściliśmy lasek z samosiewek i podrostów a z powstałego materiału (gałęzi), uformowaliśmy stosy wzdłuż pni drzew. Zapewniają one nieco intymności, spowalniają wiatr, są domem dla różnorodnych istot i podporą dla pnączy.

Wszelkie gałęzie jakimi dysponujemy wykorzystujemy w ten sposób, że układamy z nich różne stosy i zasieki. Co jakiś czas materiału dostarczają nam służby energetyczne, wycinające gałęzie wchodzące w linie elektryczne i zostawiające je tak na miejscu. W różnych miejscach dość intensywnie odrasta też m.in. dziki bez czarny (Sambucus nigra) i robinia akacjowa (Robinia pseudoacacia), które regularnie wycinamy.




Po wyprowadzce z ogrodu na Wężyka wszystkie gałęzie z tamtejszych płotków zutylizowaliśmy w stosach tutaj.

Uważamy, że jest to bardzo wdzięczny materiał ogrodowy i mamy zamiar poeksperymentować z nim w najbliższych latach, sprawdzić jak warto go wykorzystywać, jaka jest trwałość w zależności od użycia. To o tyle przydatna wiedza, że w ogrodach stanowczo za dużo materii organicznej się wywozi, zamiast wykorzystywać ją na miejscu. Chcemy wypracować najlepsze praktyki na te pozornie zbędne patyki.
Koncepcja ogrodu
Pomysł na zagospodarowanie działki jest wciąż kwestią bardzo otwartą. Przygotowaliśmy już kilka koncepcji, ale żadna nie została jeszcze zatwierdzona.

Chcemy wygrodzić część terenu, aby stworzyć bardziej prywatną i chronioną część wewnętrzną. Nie możemy zrobić tego tradycyjnie, ponieważ zgodnie z zapisami w MPZP w tych okolicach nie wolno stawiać ogrodzeń wokół działek rolnych. Zresztą nawet byśmy nie chcieli, w poprzednich ogrodach świetnie radziliśmy sobie bez ogrodzeń. Z tym, że to były ogrody w mieście, do których wiosną nie przychodziły żarłoczne sarny lub jelenie.
Musimy więc podejść do sprawy kreatywnie. W jakimś stopniu wykorzystamy stosy i konstrukcje z gałęzi, które trudno zakwalifikować jako płot. Już zaczęliśmy budować takie zasieki i są bardzo szczelne – zobaczymy ile przetrwają, jakiej regeneracji będą wymagały w toku użytkowania i kogo zatrzymają a kogo nie.

Chcemy wykonać także wielogatunkowy żywopłot kładziony, czyli prowadzony na modłę brytyjską. Tamtejsze żywopłoty są tak gęste, że nawet zając czy lis się przez nie nie przeciśnie. Taką pełnią zresztą funkcję – jako bariery dla zwierząt. W Polsce ta technika jest mało znana, więc będziemy eksperymentować i przecierać szlaki.
Z obecnych szkiców zagospodarowania wychodzi nam, że zamknięty ogród wewnętrzny mógłby mieć powierzchnię ok. 32 a, z czego ok. 17 a stanowiłaby słoneczna polana a resztę cienisty zagajnik.
Mając do dyspozycji taką otwartą przestrzeń, wolelibyśmy już nie dzielić jej na kolejne pokoje, ale zdominować ją jednym tematem funkcjonalnym. Najbardziej skłaniamy się ku strefie SPA ze stawem kąpielowym i wnętrzem wypoczynkowym z wanną jacuzzi pod pergolą.
Zobaczymy.




cdn.
Na ten moment wiele jest jeszcze niewiadomych i otwartych kwestii. Jesteśmy w procesie. Zresztą – w ogrodnictwie zawsze wszystko jest w procesie.




Będziemy informować o postępach.
Na bieżąco możesz oglądać materiały video na Instagramie pracowni Jakub Gardner team, a na jej stronie www znajdziesz spis wszystkich materiałów zebrany wg tej jednej kategorii.